czwartek, 10 listopada 2016

Co to jest szczęście? 

Dla każdego z nas szczęście ma inną definicję. Dla mnie definicja szczęścia to umiejętność sprostania swojej wyobaźni. Wyobraźnia jest bardzo ważna w życiu każdego z nas, dzięki niej możemy przypuszczać dalszy przebieg wydarzeń. Kiedy byłam mała wyobrażałam sobie siebie za kilka lat, chyba każde dziecko myśli co będzie kiedyś, kim będę, co będę robić, a co najważniejsze jak będzie wyglądać moje życie? Marzyłam, żeby być prawnikiem, stworzyć kochającą się rodzinę, mieć psa i domek. Studia, plany, miłość, a na końcu dziecko. Potoczyło się trochę inaczej, ale wcale nie oznacza to, że źle. Jestem mamą, wychowuję, opiekuję się, a jednocześnie uczę i wcale nie jest ciężko, jest normalnie, dziecko nie jest przeszkodą w rozwijaniu się. Szczęście, każdy z nas je ma... Ja mam swoje, a Ty swoje, każdy inne, ale jednak każdy. Dla jednej osoby to może być pieniądz, miliony na koncie i człowiek dopiero czuje się spełniony, dla innych to może być zwykły ciepły obiad, własny kąt, czy nawet Mama. Dla mnie szczęście jest silnie związane z miłością i ciepłem drugiego człowieka, a także ze zdrowiem. Bo co zrobimy bez zdrowia? Ono jest najważniejsze, dzięki niemu żyjesz, kochasz, dzięki niemu jesteś, tu wśród nas. Dla mnie szczęściem jest mój syn, jego każdy uśmiech, każdy dzień z nim, chciałabym powiedzieć każde jego spojrzenie.. Tu się znów pojawia wątek zdrowia, trzeba je pielęgnować i dbać o siebie i o tych najbliższych. Wierzę, że w końcu się zobaczymy z synkiem :) Musimy zaczekać 15 miesięcy ale to nastąpi, po prawie dwóch latach, po ciężkiej drodze do celu, po tych wszystkich przykrych wiadomościach i diagnozach, będziesz się ze mną bawił, biegał, oglądał ze mną bajki. I wtedy to będzie to SZCZĘŚCIE, na które warto poczekać. Jeśli czegoś bardzo chcesz i wyczekujesz na to, sprawia to jeszcze większą radość. A warto czekać! Często też mówi się, że ludzie płaczą ze szczęścia. Ja nigdy nie płakałam ze szczęścia, może nie miałam aż tak wielkiego powodu, a może po prostu nie potrafiłam. Aż do dnia porodu... Gdy spojrzałam na mojego syna, to był płacz ze szczęścia, pierwszy raz, tak cudowny dzień, dotychczas najlepszy w moim życiu. 
Ludzie często nie doceniają tego co mają, chcą wiecej, wyścig szczurów, po trupach do celu.. Nie widzą ile już mają, jaki skarb czeka na nich w domu, nie myślą o tym.. Rodzina, w domu czeka rodzina.. Ciepły obiad, własny kąt, ciepłe łóżko, żona, która codziennie wieczorem czeka na Ciebie z niecierpliwością żeby się do Ciebie przytulić, zjeść wspólną kolację, napić się wina, czy po prostu porozmawiać... Zbywasz ją, idziesz spać.... Wiesz co w takim momencie się dzieje? Jesteś sam, tracisz żonę. Zaczyna szukać poza domem i Twoimi ramionami, innych ramion, które ją przytulą, dadzą ciepło i troskę. Przyjdzie dzień, w którym stracisz ją na dobre, zostaniesz sam ze swoimi pieniędzmi, idź kup sobie drugą żonę, nie da się? No właśnie... Więc zacznij doceniać ile dla Ciebie robi, jak stara się żebyś zawsze miał to czego potrzebujesz. To jest szczęście,  osoba obok, dom, rodzinne ciepło, pomocna dłoń, nie pieniądze. One są dodatkiem do życia, wiadomo potrzebnym, ale nie celem w życiu... Moim celem w życiu w tym momencie jest uzbieranie na operację i zrobienie wszystkiego co tylko będę w stanie zrobić aby mój synek widział! Dążę do tego i wiem, że mi się uda i wierzę w to. Jeśli to się spełni będę w pełni szczęśliwa i gotowa na wyznaczenie kolejnego celu w życiu! Miłego dnia piękni ludzie :)
Instagram: nataliamxnm


wtorek, 8 listopada 2016

Brak szacunku..

Chciałabym podzielić się z wami moimi niemiłymi doświadczeniami z przed ciąży,  w trakcie jak i po. Wszystkie są związane ze starszymi ludźmi i ich poglądami na poszczególne sprawy, o których "głośno myślą". Zapewne nie raz spotkałeś się ze starszą osobą, która z powodu nie ustąpienia miejsca w autobusie okropnie się oburzyła, głównie kobiety, ale różnie to bywa. A więc zaczynajmy... 
Tydzień po osiągnięciu pełnoletności zrobiłam swój pierwszy, upragniony tatuaż na przedramieniu, zwykłe dwie róże, nic nadzwyczajnego. Pod koniec roku zaczęłam pracę, jedna z pań, z którymi pracowałam (pani przed 60) była dla mnie bardzo miła,  pomocna, dużo rozmawiałyśmy, zaznaczę, że była to zima i chodziłam raczej na długi rękaw w pracy. Pewnego dnia, całkiem przypadkowo owa pani zobaczyła mój tatuaż.. I się zaczęło. "Wyglądasz jak byś wyszła z więzienia", "jak kryminalistka" itp itd.. Od razu nasze rozmowy wyglądały inaczej, podejście do mnie zmienione diametralnie, a przecież nic złego nie zrobiłam, nie rozumiem dlaczego tatuaż kojarzony jest przez starszych ludzi z więzieniem, jest XXI wiek, wszystko jest ogólnodostępne, można zrobić tatuaż nawet przed 18r.ż. Rozumiem jeśli komuś po prostu tatuaż się nie podobają i absolutnie tego nie neguję, ale nikt nie ma prawa obrażać drugiej osoby tylko dlatego, że je posiada.. Sytuacja numer 2.. 5 miesiąc ciąży brzuch miałam malutki, ale było widać jak bluzka była przylegająca. Czekam spokojnie w kolejce do ginekologa, obok był gabinet reumatologa, czyli jak możesz się domyślić większość to starsi ludzie. Dwie babcie siedzą na krzesłach i zaciekle mi się przyglądają, szepczą coś od ucha do ucha, wymieniają zdania, po czym słyszę głośne zdanie skierowane jakby w moją stronę, ale jednak z lekkim zawahaniem... "Taka młoda i już dziecko? Uczyć się nie powinnaś?" Zagotowałam się.. Cisnęło mi się wiele słów na język, ale z szacunku do innych zostały one tylko moją myślą. Powiedziałam pani z uśmiechem na twarzy, że uczyć można się całe życie, ale na dziecko zawsze może tego czasu zabraknąć. Pani odwzajemniając uśmiech odwróciła głowę :). Ostatnia sytuacja jedna z nielicznych z udziałem starszego mężczyzny. Ciąża, 9 miesiąc, wracam z urzędu pracy, jak wiadomo ludzi full, kolejki i brak osoby, która jednak ustąpiłaby na moment miejsca. W drodze powrotnej (autobusem MZK) usiadłam na samym przodzie, słuchawki w uszy i jazda. Na jednym z przystanku wsiadł starszy pan, na kolejnym pani. Widzę kątem oka, że stoją "nade mną ", ale nie zwracam uwagi. Przyciszyłam muzykę by usłyszeć co mówią i co słyszę? "Niewychowana gówniara nawet miejsca nie ustąpi".. Ciśnienie w górę, moja blada twarz nagle obrała kolor buraka w sezonie... Zdjęłam spokojnie słuchawki, rozpięłam kurtkę, by pokazać starszemu państwu dlaczego siedzę.. Najlepsze jest to, że pól autobusu było wolne.. Więc pokierowałam państwa na tył autobusu gdyby jednak skusili się przysiąść na moment :) W odpowiedzi pani użyła argumentu "jesteś młoda, możesz postać", powiedziałam owej pani, że jestem tydzień przed terminem porodu i to, że jestem młoda, nie oznacza, że muszę czuć się dobrze :) Pani odpuściła, choć mruczała coś pod nosem.. Uważam, że każda kobieta w ciąży ma prawo czuć się naprawdę źle i to nic dziwnego.. Warto szanować ludzi, bo inaczej sami tego szacunku nie otrzymamy. Jeśli ktoś mnie nie szanuje, ja nie będę obdarzać go szacunkiem, po prostu go zignoruję. A co do poglądów, niestety jest ich tak wiele, że każdy z nas może mieć inny, ale nikt z nas nie ma prawa negować nikogo z tego powodu. Wyrażenie swojego zdania, a narzucenie go to ogromna różnica. Reasumując: SZANUJMY SIĘ :) 
Zapraszamy na instagram: nataliamxnm 
Dobranoc:)


środa, 2 listopada 2016

Rodzicielstwo a młodość...

Dzisiaj chciałabym nawiązać do tematu młodych rodziców. Pewnie nie raz sam zauważyłeś, że ludzie oceniają z góry widząc młodą dziewczynę w ciąży, dopisują sobie historię tej ciąży i zakładają co owa dziewczyna zrobi.. Młodość rządzi się swoimi prawami jak każdy z nas wie, ale nie można wrzucać wszystkich "gówniarzy" do jednego worka. Często słyszy się w telewizji o pobitym dziecku, czy matce która urodziła dziecko i wyrzuciła do kosza, lub o przysłowiowej patologii, która nie potrafi się dzieckiem odpowiednio zająć i zapewnić mu należytego mu bytu. Niestety zazwyczaj te w/w matki to "dorosłe" i przecież "dojrzałe" kobiety.. Więc jak wytłumaczyć ich zachowanie? Sytuacja nie pozwoliła, załamała się.. Często niestety próbuje się usprawiedliwić takie kobiety, ale nie powinno się.. Przecież dziecko można oddać do adopcji, poprosić o pomoc, jest wiele wyjść, ale czemu dziecko jest winne? Tym dzieckiem mogłeś być Ty, albo Twoja mama, przyjaciółka, ktokolwiek.. Ale to pomińmy. Sama jestem młoda mamą, jeszcze nastoletnią, w ciążę zaszłam w wieku bodajże 18 lat i nigdy przez myśl mi nie przeszło żeby się dziecka "pozbyć", wyrzucić czy oddać. Jak można się domyślić, nie mam jeszcze domu, samochodu, pracy, ogródka i psa.. Ale chyba nie to jest w życiu najważniejsze prawda? Wiele razy spotkałam się z pytaniami "jak Ty sobie poradzisz", "kto Ci pomoże", "jesteście za młodzi"... Jak to jak? Po ludzki, nie pomaga nam nikt i my tej pomocy nie oczekujemy, radzimy sobie sami, chociaż wiadomo nie jest lekko, ale nikt nie powiedział, że będzie :) Gdy okazało się, że Jasiu jest niewidomy, wiadomo, jeżdżenie po lekarzach, wydatków coraz to więcej, ale nadal sobie radzimy, wspieramy się i każdego dnia wierzymy.. NIGDY nie pomyślałam o moich dziecku inaczej jak o  swoim szczęściu, marzeniu, skarbie. Jest moim oczkiem w głowie i mimo, że jesteśmy młodymi rodzicami kochamy Jasia! Nie ważne jaki jest, nic nie jest ważne, jest naszym synem i nasza miłość do niego codziennie rośnie i będzie rosła dalej. Wniosek? Nie oceniajmy człowieka po tym ile ma lat, tylko po jego dojrzałości i czynach, nie oceniajmy z góry! Miłej nocy i zapraszamy na instagram: nataliamxnm :) 





wtorek, 1 listopada 2016

DZIEŃ DOBRY W LISTOPADZIE! :)


Cześć kochani, postaram się dzisiaj dogłębnie wprowadzić Was w chorobę naszego synka. Miłego czytania :)
Tak jak w poprzednim poście napisałam, pani doktor wypatrzyła u Jasia oczopląs i skierowała nas do Gorzowskiego szpitala. Nigdy w życiu nie miałam styczności z tego typu wadą wzroku, mogłam się tylko domyślić jak wygląda i jak bardzo może być uciążliwa.. Po przyjeździe do szpitala, zaczęły się badania, krew, mocz, bla bla bla... Na drugi dzień już nie było tak kolorowo. Od 3 nad ranem Jasiu nie mógł nic jeść, musiał być na czczo z powodu tomografii głowy. O 6 dostał kroplówkę zapychającą, a o 8 już kontrast i na badanie. Niestety nie mogłam wejść tam z nim, chociaż bardzo chciałam, musieli go uśpić, żeby nie zepsuł badania, szybko poszło, ale to co miało zdarzyć się po badaniu było dla mnie totalnym szokiem. Wtedy 3-miesięczny Jasiu trafił na blok operacyjny na salę wybudzeniową.. to normalne, wiem.. Ale trafił tam między dwie starsze osoby, które jak śmiem twierdzić są już coraz bliżej białej sali.. Nie było mi łatwo siedzieć tam i patrzeć jak moje maleństwo leży wokół ludzi po wypadkach, poważnych operacjach itp. Widok okropny, serce bolało, ale cóż, trzeba, żeby nic mu się nie stało. Gdy Jasiu zaczął się wybudzać zaczął bardzo płakać, było już po 10, więc możesz się domyślić jak bardzo był głodny, a przecież nie powiesz tak małemu dziecku, że po prostu nie może zjeść.. Było mi go bardzo szkoda.. Czekanie na wyniki to jeden wielki strach, nigdy w życiu się tak nie bałam, na szczęście na drugi dzień dostaliśmy wyniki, które były dobre. Kamień serca.. Ale dalej nic nie wiem, skąd oczopląs, dlaczego akurat Jasiu.. Co najlepsze musiałam zażądać badania okulistycznego bo inaczej nikt by na to nie wpadł, w badaniu dna oka wszystko w porządku i dalej myśl skąd.... W szpitalu w Gorzowie nie usłyszeliśmy żadnych konkretów. Postanowiliśmy pojechać na prywatną wizytę do Szczecina, Na początku sierpnia nadszedł dzień wizyty.. I chyba tego dnia nigdy nie zapomnę... Najpierw wywiad pani doktor z nami, zakrapianie oczu, badanie i w końcu diagnoza... Państwa synek najprawdopodobniej nie widzi,,,, SZOK!!! Jak to nie widzi? Dlaczego? Skąd to cholerstwo? Przecież nasze dziecko jeszcze nie zdążyło poznać świata, zobaczyć swoich rodziców, drzew w parku, nieba, swoich zabawek, stópek, rączek... Jak dalej żyć, co robić? Stos pytań do pani okulistki i tylko jedna odpowiedź.. "Na tą chwilę niestety nic się nie da zrobić" Nosz ku... jak to nic? Z dzisiejszą medycyną? Przecież zdarzyło się już tyle cudów w tej dziedzinie, że nie dowierzałam.. Skierowano nas do Pomorskiego Szpitala Wielospecjalistycznego w Szczecinie. Znowu badania.. Dno oka, w kierunku retinopatii, ogólna obserwacja itd.. Diagnoza: HIPOPLAZJA NERWU WZROKOWEGO OBU OCZU... Państwa synek faktycznie nie widzi. Nogi się pode mną ugięły, nie wiedziałam czy już płakać, czy dopiero w sali.. znowu kilkanaście pytań do lekarza i znów ta sama odpowiedź.. Hipoplazja to nierozwinięte nerwy w oczkach, które odpowiadają za komunikowanie mózgowi bodźców odbieranych z zewnątrz, wada rozwojowa, zez, oczopląs, astygmatyzm i nieduża wada wzroku.. Lekarz dał nam receptę na okulary, niestety Jasiu nosi je już 3 miesiące i efektu nie widać żadnego. W szpitalnych okularkach sklejonych przez panią okulistkę Jasiu skupiał swój wzrok i patrzył mi nawet w oczy, więc dlaczego kazali kupić nam takie gówno? Nie wiem.. Na dzień dzisiejszy zdobywamy codziennie wiele kontaktów do różnych okulistów z całej Polski. Jedyną szansą dla Jasia na odzyskanie wzroku jest leczenie komórkami macierzystymi.. Niestety w Polsce tego leczenia dla takich maluszków nie ma.. Pozostają nam Chiny, Indie, Bangkok, Londyn itd. Kwota wiadomo przekraczająca nasze możliwości, ale gdy tylko się zakwalifikujemy, będziemy nawiązywać konkaty z fundacjami i zaczynać zbiórkę na rzecz leczenia naszego skarba. Jeszcze wiele badań przed nami, zanim będziemy mogli kwalifikować się na leczenie komórkami, niestety Jasiu się jeszcze nacierpi :( Ale później mu się to zwróci, w końcu się zobaczymy! Już niedługo synku.. Wiara w naszym przypadku to wszystko co teraz mamy, to nasza siła, której musimy mieć wiele dla Jasia, nie tracimy nadziei i będziemy walczyć do samego końca bo wiemy, że warto i mamy dla kogo! Pozdrawiamy i miłego dnia kochani! Do "zobaczenia" :)





poniedziałek, 31 października 2016

Witamy w naszym życiu! :)

Cześć wszystkim, na początku opowiem o sobie, synku i delikatnie naprowadzę was na tematykę naszego bloga.
Mam na imię Natalia, jestem 19-letnią mamą 7-miesięcznego Jasia. Mieszkamy w Gorzowie Wielkopolskim chodź ostatnimi czasy jesteśmy trochę w rozjeździe, ale o tym zaraz. Na codzień zajmuję się synkiem, a w weekendy uczę się w zaocznym liceum. Odkąd pamiętam chciałam mieć synka, w sierpniu 2015 roku okazało sie, że jestem w ciazy. Radość niesamowita, gdy w 14tc okazało się, że to synek radość sięgała zenitu. Z każdym dniem nasza miłość do Jasia rosła i rosła... Nie mogliśmy doczekać się kiedy w końcu go zobaczymy. 5 kwietnia 2016r indukcja porodu, po 3godzinach Jasiu przyszedł na świat i mogłam objąć swoje szczęście, moment tak bardzo wyczekiwany i wypragniony, radość nie do opisania. Moje marzenie się spełniło. Znasz to uczucie? Na pewno.. W końcu każdy ma marzenia. Po porodzie czas już płynął szybciej niż w ciąży. Tydzień leciał za tygodniem jak oszalały. W lipcu mieliśmy zaplanowany wyjazd nad morze, pierwsze wakacje z naszym skarbem, Polskie morze w tym przypadku było tylko dodatkiem. Około 2 tygodnie przed wyjazdem zauważyliśmy u Jaśka małe krostki, prawie niewidoczne, a jednak u takiego maluszka niepokojące. Już na drugi dzień zawitaliśmy u pediatry, uczulenie na komary.. Okej, to wcale nie takie straszne. Ale pani doktor dalej przyglądała się Jasiowi przez dłuższą chwilę. Oczopląs. Tylko tyle nam powiedziała, skierowanie do szpitala na pediatrię dziecięcą z pododdziałem neurologii. Strach okropny.. Co to ten oczopląs, skąd się wziął u mojego dziecka... Miliony pytań nazywające się na język.. Pytania bez odpowiedzi.. Nikt nic nie wie. Musisz być cierpliwy, jutro opowiem resztę, zajrzyj do nas :) 
Zapraszamy na nasz instagram: nataliamxnm